Sławoj Viadriner Sławoj Viadriner
52
BLOG

Niemieckie "za", a nawet "przeciw"

Sławoj Viadriner Sławoj Viadriner Polityka Obserwuj notkę 8

Werdykt niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego (BundVerfG) dość cicho i skromnie przetoczył się przez największe polskie centrale medialne, które ograniczyły się do lakonicznych komentarzy, „że Trybunał się zgodził”, że „Lizbona jest zgodna z niemiecką Ustawą Zasadniczą (GG)” i to by było tyle. Niewiele czasu poświęca się na tłumaczenie ‘małego drobiazgu’ jakim jest fakt, iż Trybunał nakazał poprawić ustawę zezwalającą na ratyfikację. Może to negatywnie wpłynąć na jesienne referendum w Irlandii oraz na nastroje naszego Prezydenta i jego przyjaciele zza południowej granicy. Niewiele czasu również poświęcono chociażby pobieżnej analizie uzasadnienia.

Podobnie jak w wyroku sprzed kilkunastu lat tzw. Maastricht-UrteilTrybunał po raz kolejny wrzuca do tematu swoje trzy grosze i rezerwuje sobie prawo do kontroli i orzekania w sferach newralgicznych dla państwa, stanowiących istotę jego suwerenności. Dla przykładu podane zostały sfery dotyczące wojny i pokoju, podatków, polityki karnej, gospodarczej i kulturowej. W uzasadnieniu Trybunał powołał się m.in. na wcześniejsze traktaty oraz normy kompetencyjne zawarte w GG. Słusznie wskazał na fakt, iż wcześniejsze traktaty nie ingerowały na tyle głęboko, aby traktować to jako próbę utworzenia superpaństwa czy tez państwa związkowego. Tym razem Trybunał biorąc taki scenariusz pod uwagę wyraźnie zaznacza, że art. 23 GG takiej możliwości nie przewiduje. Chcąc wykroczyć poza jego ramy konieczne będzie referendum oraz zamiana konstytucji. Wprawdzie nie zostało powiedziane, że Traktat Lizboński prowadzi wprost do utworzenia takiej struktury, ale między słowami sędziów można doszukać się pewnej cenzury, jak daleko przepisy unijne mogą sięgać w głąb porządku prawnego członków Wspólnoty tak, aby o superpaństwie mowy nie było.

Innym ważnym elementem wyroku jest podniesienie kwestii deficytu demokracji w strukturach unijnych, co zdaniem Trybunału jest dodatkowym argumentem na poparcie zasadności wzmocnienia pozycji Bundestagu i Bundesratu w procesie implementacji i stosowania prawa tworzonego na poziomie wspólnotowym. Deficyt demokracji sprawia bowiem, iż wola wyborców uczestniczących chociażby w wyborach do EP często nie jest respektowana, ani brana pod uwagę. W takiej sytuacji, zadaniem niemieckich organów jest sprawdzenie każdego aktu, czy nie ingeruje w porządek narodowy w sposób wykraczający poza ramy traktatowe. Warto podkreślić, iż Trybunał przypisał sobie zdolność ostatecznej kontroli, działań i zaniechań organów na tym polu. Tym samym okazuje się, iż aktualne orzeczenie de facto rozszerza ‘kontrolne kompetencje’ Trybunału, które zastrzegł sobie wMaastricht-Urteil( w wyroku tym Trybunał uznał, iż do momentu zagwarantowania przez WE przynajmniej takiego samego poziomu ochrony praw podstawowych, jakie są przewidziane w GG ma prawo ingerencji i kontroli aktów WE oddziałujących na te sfery życia). W lizbońskim orzeczeniu Trybunał mówi, iż nie tylko prawa podstawowe lecz również dziedziny życia codziennego mogą być przez niego kontrolowane, o ile powstanie przypuszczenie, że Unia będzie w nie ingerować naruszając przy tym porządek konstytucyjny RFN.

Tytułem komentarza można jedynie wskazać, iż Trybunał dość śmiało wkroczył w obszar polityki. Można powiedzieć, iż wypowiedział to, czego politycy nie potrafili wyraźnie sformułować tworząc ramy traktatowe. Wskazał bowiem wyraźnie granice, jakie UE może osiągnąć w tym kształcie prawnym. Sukces zatem jest połowiczny, bowiem zgoda na ratyfikację jest, ale prawdziwy obraz zmiany wyłoni się dopiero po wejściu traktatu w życie.

Myślę również, że orzeczenie jest trudnym orzechem do zgryzienia dla wszystkich epigonów niemieckiego spisku.

Uwaga wyprzedzająca: jestem Polakiem, mieszkam w Polsce, lubię Polskę, Polska mnie wykształciła i dała pracę. Proszę zatem o darowanie sobie uwag natrętnie celowanych tylko i wyłącznie w mój nick.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka