Sławoj Viadriner Sławoj Viadriner
83
BLOG

Fryderyk Barbarossa von Karlsruhe

Sławoj Viadriner Sławoj Viadriner Polityka Obserwuj notkę 2

 

Zachwyt nad cudownym i jakże odważnym orzeczeniem niemieckiego Trybunału rozlał się jak świńska grypa i zaraża. Podobnie jak grypa objawia się podwyższoną temperaturą wypisywanych pochwalników i proroctw, prychaniem i dreszczami. Czytając niektóre posty i wypisywane do nich komentarze można odnieść wrażenie, że orzeczenie to przede wszystkim hybryda wzorcowej obrony przed odmuchiwaniem swojej bawarskiej kaszy, oraz zamachu i nacjonalizacji (czyt. germanizacji) całej UE. Orzeczenie traktowane jest jak swoisty punkt zwrotny w historii UE, gdy tymczasem śmiem twierdzić, że tak nie jest. 

Można wierzyć lub nie (odsyłam do klasycznych orzeczeń Solange I, II, Maastricht dostępnych po wpisaniu w niemieckiego Googla w wersji pełnej lub streszczonej- jak kto lubi). Trybunał już kilkanaście lat temu stawiał pewne warunki obowiązywania prawa WE w Niemczech i dość swobodnie kształtował swoją rolę w relacjach w ETS. Chciało by się zatem rzec o Lizbonie- nihil novi. Tym razem Trybunał wskazuje konkretne dziedziny i nakłada na organy państwa obowiązek kontroli, czy Wspólnota nie ingeruje w kwestie traktatami nieuregulowane. Jeżeli tego nie zrobi, sędziowie zrobią to sami. Może słusznie sugeruje mec. Hambura, iż może być to traktowane jako faktyczne uzależnienie UE od Bundestagu, ale trzeba pamiętać, iż medal w tym przypadku ma dwie strony, a może nawet więcej…

Wyobraźmy sobie hipotetyczny,  abstrakcyjny scenariusz, jest sobie rozporządzenie nakazujące równe traktowanie małżeństw homoseksualnych z małżeństwami tradycyjnymi. I Bundestag bada, wysyła do Trybunału i ten orzeka, że akt jest sprzeczny z konstytucją. Nie obowiązuje wtedy na terytorium Niemiec i…….. tyle. Niemcy oczywiście zdają sobie sprawę z konsekwencji, ale są dorosłe i wiedzą co może się stać. Tak samo wiedziały co się może stać, kiedy Trybunał wydał wyroki „Solange”, które de facto gwarantowały niemieckiemu systemowi praw podstawowych pierwszeństwo przed gwarancjami WE, zanim te nie stworzą systemu ochrony przynajmniej tak samo efektywnego jak ich rodzimy. Patrząc na lizbońskie orzeczenie można powiedzieć, że to jest coś w stylu Solange III.

Inną kwestią zupełnie pomijaną w ‘dyskusji’ jest istotne zagadnienie deficytu demokratycznego w UE, który jest realnym i odczuwalnym problemem. Kto wie, czy nie jest jednym z głównych powodów kryzysu politycznego w całej Wspólnocie. Trybunał wyraźnie zaznaczył wagę tego zjawiska i potencjalne skutki, które może wywrzeć na społeczeństwie niemieckim. Szkoda, że temat zupełnie zginął wśród łopoczących chorągwi stronnictw drżących i podziwiających. Zostawmy więc tę kwestię- niech spokojnie spoczywa, choć paradoks ciśnie się na usta, że wzmocnienie parlamentu w Niemczech nie jest odtrąbione jako zwycięstwo Europy Ojczyzn z silnie zaznaczoną rolą struktur narodowych, tylko jako kolejny epizod serialu „Drang nach…”

Rację ma jednak „kokos” w swoim poście, celując w polskie dziennikarzyny, które również zarażone grypą nie potrafią wydać z siebie nic ponad prychania i dreszczy. Życzę zatem wszystkim chorym szybkiego powrotu do zdrowia.

Uwaga wyprzedzająca: jestem Polakiem, mieszkam w Polsce, lubię Polskę, Polska mnie wykształciła i dała pracę. Proszę zatem o darowanie sobie uwag natrętnie celowanych tylko i wyłącznie w mój nick.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka