Sławoj Viadriner Sławoj Viadriner
45
BLOG

Jedziemy na 'Junk'stock

Sławoj Viadriner Sławoj Viadriner Polityka Obserwuj notkę 33

„Przepraszamy Panią że jesteśmy tacy pijani ale jesteśmy młodzi i jedziemy na Woooooodstooock!!!!” – cytat z jednego z Woodstockowiczow mógłby posłużyć za tytuł na dla reportażu z podróży PKP, w której miałem niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w zeszły czwartek na trasie Wrocław- Kostrzyń n.O. Przyznam się od razu, że jestem ‘nieobiektywny’ bo nigdy nie byłem na Woodstocku, i nie czułem tej wolności i braterstwa tysięcy ludzi. Moja obserwacja ogranicza się jedynie do ponad 4 h jazdy pociągiem, w której rzeczywiście braterstwo było widać i czuć.

 

Zaczęło się od drobiazgów,  na stacji we Wrocku ‘normalny’ pasażer ustawiający się do wejścia nie miał szans na miejsce bowiem kolejka była dla frajerów, a o siedzenie trzeba było w ramach zawalczyć- kto ostatni ten trąba. Przy akompaniamencie bluzg wszelakich po kolei ‘psssykały’ puszki i butelki z browarem. Podróż się rozpoczęła. Na początku pielgrzymi byli chyba lekko stremowani pojedynczymi pasażerami, których celem podróży nie był Woodtsock i ograniczali się do opowiadania swoich ochów i achów o przeszłym i nadchodzącym Przystanku... Szarobury krajobraz zaczął się podgrzewać wraz z ilością wypitych piw. Śmietniki w pociągach już po pierwszym rozdaniu zapełniły się puszkami i butelkami i od tej pory to, czego już nie przyjmowały lądowało za oknem. Kolejnym oporem złamanym przez pielgrzymów było palenie w przedziałach. W pewnym momencie nikt już się nie przejmował formalnym zakazem i tym, że innym może to przeszkadzać. W okolicach Zielonej Góry zaczął poważnie narastać problem wolnego WC, bo kilka  PKPowskich szaletek nie nadążało z przymowaniem wypitego browaru, co zilustrowane zostało przyśpiewką adresowaną do jednej z osób, której się bardzo chciało: ‘jeb....aj pod siebie sialalala, jeb....pod siebie siaa-lalalalala”. Oczywiście sytuację rozwiązały otwarte drzwi i sikanie na mniejszych stacjach bogatych w zarośla i sypiące się murki.

 

To jedynie pojedyncze wątki wyrwane z całej ponad 4 godzinnej podróży, w której picie, palenie, syf i śmieciarstwo towarzyszyło właściwie od Wrocławia do okolic miejscowości za Zieoloną Górą kiedy zmęczone upałem i browarami pielgrzymka z sił opadała.  

 

Jak napisałem na wstępie nie byłem nigdy na Przystanku, ale moje wcześniejsze nastawienie w kierunku imprezy było pozytywne. Znajomi, którzy byli bardzo sobie chwalili, idea i jej realizacja też niczego sobie, a wszystko właściwie runęło po 4h podróży pociągiem, kiedy na własne oczy zobaczyłem, że jedyną ideą przyświecającą Woodstockowiczom to zrobienie syfu z siebie i wokół siebie. Może to zabrzmi śmiesznie, ale najbardziej bolały dziesiątki butelek i puszek wyrzucanych za okno, nie mówiąc już o niedopałkach. Co jeszcze śmieszniejsze, człowiek mógł poczuć, że wszystkie zasady, które pielgrzymi podeptali brudnymi butami przez chwilę stały się groteskowe jak scena, w której  nalepka z zakazem palenia została przypalona papierosem...ale coż..... jechali na Wooodstoock!

 

 

Uwaga wyprzedzająca: jestem Polakiem, mieszkam w Polsce, lubię Polskę, Polska mnie wykształciła i dała pracę. Proszę zatem o darowanie sobie uwag natrętnie celowanych tylko i wyłącznie w mój nick.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka