Sławoj Viadriner Sławoj Viadriner
161
BLOG

Sky(e)fall w puentą dla Polski

Sławoj Viadriner Sławoj Viadriner Polityka Obserwuj notkę 0

Co by było, gdyby mosty w Poznaniu należały do tzw. prywatnego inwestora, który w sytuacji skrajnego zadłużenia miasta zaofiarował się, że gruntownie zmodernizuje wszystkie przeprawy drogowe, w zamian za możliwość postawienia zwykłej bramki z celnikiem pobierającym myto? Pytanie jest retoryczne, choć przypuszczam że mógłbym otrzymać na nie tuziny różnych odpowiedzi. Przyszło mi ono do głowy dzisiejszego ranka podczas codziennej przeprawy jednym z poznańskich mostów na drugi brzeg Warty sprowokowane tekstem Stanisława Żaryna o możliwych motywach nagłego przyspieszenia w sprawie wspólnej waluty (opublikowany wczoraj na wpolityce.pl).

Autor posłużył się w swoim tekście pojęciem tzw.captive state- państwa zakładnika (zresztą cytując przy tym prof. Zybertowicza), które skłoniło mnie do dalszego ‘reszerszu’ w tym kierunku.  Dotarłem do pewnego rodzaju źródła, tj. fragmentów książkiThe Captive State: The Corporate Takeover of Britain publikowanych na portalu brytyjskiego The Guardian, w którym opowiedziana została historia mieszkańców szkockiej wyspy Skye. Historia ta sama w sobie jest niezwykle pouczająca, a czytając ją, co chwilę odnosiłem wrażenie, że władze wyspy Skye maja siedzibę przy ul. Wiejskiej.

Streszczając tę opowieść do kilku zdań można stwierdzić, iż jest to studium przypadku, w którym mieszkańcy Skye w miejsce zawodnej przeprawy promowej otrzymali most stale łączący wyspę ‘z lądem’ (w końcu to też wyspa). Most ten jednak został postawiony za pieniądze tzw. prywatnych inwestorów, którzy z naturalnych powodów chcieli zwrócić sobie koszty inwestycji i w tym celu postawili na moście bramki i pobierali myto. Po pewnym czasie okazało się, że mieszkańcy Skye faktyczne  w całości uzależnili się od prywatnej firmy (którą okazał być ostatecznie Bank of America) i stanęli w obliczu prostego, acz niezwykle uwierającego wyboru: nie płacisz, nie jedziesz. Nie pomogły argumenty, że koszty inwestycji się już dawno zwróciły, że prywaciarz teraz tylko zarabia na czymś, co normalnie powinno być powszechne i bezpłatne. Nie pomógł też opór obywatelski i zbiorowe odmawianie zapłaty, bo aparat sprawiedliwości był w tym zakresie bardzo sprawny, a sam inwestor wykazał się sprytem i dopracował bramki w ten sposób, że bez opłaty nikt nie fizycznie nie mógł przejść na drugą stronę.

Historia mieszkańców Skye to tylko jeden z przykładów, gdzie prywatny kapitał wchodząc w zadania tradycyjnie należące do sfery publicznej istotnie i częstokroć negatywnie wpływa na życie mniejszych lub większych społeczności, choć trudno się dziwić, bowiem działa on na prostych zasadach zysku i straty.  Skye to jedynie most dla kilkunastu tysięcy mieszkańców i przyjezdnych, ale takich ‘mostów’ jest przecież wiele, a miejsc w których można by postawić budkę z celnikiem jeszcze więcej.

Most na Skye to również ilustracja procesów, które w Polsce się rozpoczynają, wchodzą w etap zaawansowania lub kończą. Przykładów można by mnożyć, przy czym porównując z małą szkocką wysepką skala jest częstokroć o wiele większa. Najlepszym przykładem takiego procesu jest chociażby sytuacja PKP, którego ciągła niewydolność sprawia, że wielu Polaków gotowych jest w dniu dzisiejszym kupić bilet u jakiegokolwiek inwestora, który by zagwarantował egzystencjalne minimum czyli czystość i punktualność. PLL LOT, służba zdrowia, rynek leków, surowce i cały szereg innych branż, przygotowanych jest na wejście tzw. prywatnego inwestora, który lepiej i szybciej wszystko ogarnie, lecz który prędzej, czy później postawi budkę z celnikiem.

Historia mostu Skye oprócz zwykłego pamfletu na tzw. prywatnych inwestorów, oprócz memento przed mechanizmami prowadzonymi do powstaniacaptive states,zawiera w sobie jeszcze jedną prawdę. Otóż mieszkańcy broniąc się przed mytem powoływali się na zapis w Akcie Unii pomiędzy Królestwami Szkocji i Anglii zakazującego koronie nakładania podatków w Szkocji, które w tych samych okolicznościach nie były nakładane w Anglii. Argument ten nie znalazł dotychczas uznania, lecz zastanawiam się dlaczego myto mogło się znaleźć na maleńkiej szkockiej wyspie, a nie znalazło się np. w Londynie? Czyżby nikt w Anglii nie wpadł na taki pomysł, czy może pomysł taki nie byłby w tych warunkach możliwy do zrealizowania? Dochodzimy w tym miejscu do jeszcze ważniejszego pytania, czy państwa tak naprawdę popadają w zależność od tzw. inwestorów, czyli kapitału prywatnego niezależnego od tradycyjnych struktur władzy i w pełni autonomicznego, czy też de fato stają się zakładnikami innych państw?

 

PS. Nie byłem nigdy na Skye i zakładam, że most istnieje i że historia którą przytoczyłem naprawdę istniała. Jeżeli ktoś był na Skye i nie ma tam mostu lub co gorsza wjazd jest bezpłatny niech zapomni co czytał. 

Uwaga wyprzedzająca: jestem Polakiem, mieszkam w Polsce, lubię Polskę, Polska mnie wykształciła i dała pracę. Proszę zatem o darowanie sobie uwag natrętnie celowanych tylko i wyłącznie w mój nick.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka